środa, 30 czerwca 2010

Przewaga reklam Adwords nad pozycjonowaniem

Utworzenie pierwszej kampanii reklamowej i jej uruchmomienie trwa zaledwie kilka minut i nasza reklama może od razu być widoczna zarówno w sieci wyszukiwania google (jako wyniki wyszukiwania w wyszukiwarce google) zarówno w wersji polskiej jak i wszystkich zagranicznych odmianach wyszukiwarki google. Czyi na dobrą sprawę w kilka minut nasz przekaz reklamowy może dotrzeć do setek milionów ludzi na całym świecie. To chyba jedna z największych zalet sieci reklamowej google w moim przekonaniu.


Natomiast pozycjonowanie to długotrwały proces polegający na ciągłym wzmacnianiu pozycjonowanej domeny poprzez zamieszczanie odnośników (linków) do pozycjonowanej strony na innych stronach. Ten proces wymaga czasu – dużo czasu i jest nie przewidywalny. Wśród klientów mojej firmy są i tacy, którzy dali się nabrać na usługę pozycjonowania „za 50zł” zakupioną na allegro, czy też „gwarancja top3”, ale po uprzedniej „opłacie instalacyjnej w wysokości 150zł”. Nie wspomne już o ofertach typu: „Twoja strona na pierwszej pozycji w google w 30 dni”. Są to oferty nie poważne oderwane od rzeczywistości.


Teraz każdy powie no tak, ale pozycjonowanie jest tańsze od reklam w google. Nic bardziej błędnego. Korzystając nawet z usługi typu „płatność tylko za pozycje 1-10” należy pamiętać o tym, że aby strona pojawiła się w pierwszej dziesiątce wyników Google musi upłynąć trochę czasu, w tym samym czasie Twoja reklama może już pojawiać się ponad wynikami wyszukiwania w sieci wyszukiwania Google. Internaci poszukujący produktów w internecie zdecydowani na ich zakup klikają w reklamę i przechodzą do zakupu produktu, czyli natychmiast nasza inwestycja (kampania reklamowa) przynosi dochów. Fachowo nazywa się to zwrotem z inwestycji ROI.


Czyli jeśli oczekujemy szybkich efektów i poajwienia się firmy w Internecie reklama w sieci wyszukiwania to sprawdzona, ekspresowa i pewna metoda na zaistnienie w wyszukiwarce Google.

Reklama w Google – czy warto?

Pierwszy raz zainteresowałem się Adwordsami już w 2006 roku, kiedy to w jakiś sposób trafił do mnie kupon na całe 400zł do wykorzystania na kampanie reklamowe w wyszukiwarce Google. Nie powiem – ucieszyłem się i od razu rozpocząłem tworzenie kampanii. Bez przygotowania, bez umiejetności i doświadczenia. Efekt był taki, że cały budżet został wykorzystany w trzy dni. Bardzo mnie to zniechęciło i szybko zapomniałem o tej formie reklamy, co z dzisiejszego punktu widzenia było złą decyzją.

Jakie błędy popełniłem przy tworzeniu kampanii? Pierwszym największym było to, że poruszałem się po omacku. Co prawda w 2006 roku nie była dostępna dokumentacja adwords w języku polskim, ale ja nigdy nie miałem też problemów z językiem angielskim. Pewnie to zwykłe lenistwo... Jeśli chodzi o techniczne błędy popełnione przeze mnie podczas tworzenia kampanii to przede wszystkim utworzyłem jedną kampanie, z jedną grupą reklamową. Jedna grupa reklamowa zawierała około 50 słów i fraz kluczowych nie dokońca związanych z treścią reklamy.

W grupie słów kluczowych znalazły się takie frazy jak:

bilard
meble
kuchnia
dom
dekoracje
stylowe
wakacje

itp.

W sumie masa nie powiązanych ze sobą ogólnych fraz i słów. Treść reklamy wyglądała tak:




Jak widać to chyba najgorsza możliwa reklama jaką mogłem wtedy wymyślić. Słowa kluczowe oderwane zupełnie od treści reklamy. Treść reklamy ogólna nie zachęcająca do kliknięcia. Tragedia.

Wtedy były mi obce takei terminy jak CTR (wskaźnik klikalności reklamy), AR (AdRank) – wskaśnik jakości reklamy, czy QS (Quality Score)– wynik jakości słowa kluczowego.


Wydawało mi się, że jeśli google pisze że stawka za kliknięcie CPC to 2zł, czy 4zł to widocznie tak musi być. Dodatkowo reklama oprócz sieci wyszukiwania pokazywała się również w w sieci partnerskiej oraz jako reklama konteksotwa. Cały budżet wyklikał się bardzo szybko, efektów reklamy nie było żadnych. Każdy by się zniechęcił...


Ponownie systemem Adwords zainteresowałem się w roku 2008. Zapoznałem się dogłębnie z całą dokumentacją co potiwerdziłem zdając egzamin GAP (Google Advertasing Proffesional) na 95% za pierwszym podejściem.

Teraz klientom mojej firmy zdecydowanych na pozycjonowanie strony w wyszukiwarkach internetowych najpierw zawsze proponuje wykorzystanie systemu Adwords. A dlaczego? O tym w kolejnych wpisach.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Rozczarowania ciąg dalszy

W między czasie (po sześciu miesiącach pozycjonowania) firma zajmująca się pozycjonowanie "mojego kombajna" przekonała mnie, iż dobrą inwestycją byłaby usługa ePR - Public Relations w Internecie. Jak nie trudno zgadnąć po krótkim rozeznaniu terenu wykupiliśmy tą usługę.

Narazie nazwy tej firmy nie podam bo w kontekście moich przyszłych wpisów będzie to antyreklama. Firma ta "pracowała" nad domeną rok - niestety z mizernym efektem. Do wypozycjonowania dostała ponad 300 fraz, z czego 10% stanowiły frazy trudne. Nie na tyle trudne aby pozycjonować je rok bez rezultatów. Jak również można było przypuszczać jakość usługi ePR wyglądała podobnie i po 5 miesiącach brania pieniędzy za między innymi umieszczanie artykułów sponsorowanych we własnym zapleczu do pozycjonowania przez tą firmę podziękowaliśmy im za usługę ePR.

Była to "kosztowna" lekcja bo zarówno w pozycjonowanie serwisu oraz działania public relations wydaliśmy krocie, ale zawsze to była lekcja... Dzięki temu nauczyłem wystarczająco wiele, aby otworzyć własną firmę która zajmuje się szeroko pojętym marketingiem internetowym. Jak pisałem wcześniej w tym co robię wymagam od siebie i od moich współpracowników perfekcji. Jeśli ktoś robi coś tak jak tego oczekuje - docenie to. Jeśli natomiast prace traktuje jak miejsce gdzie może przebimbać kilka godzin i dostać za to jeszcze pieniądze to szybko będzie musiał poszukać sobie nowego zajęcia.

Stworzyć coś z niczego...

Po krótkim epizodzie pracy w korporacji wróciłem do rodzinnego przedsiębiorstwa, które obecnie jest jedną z większych firm wysyłkowych w Polsce. Teraz mogłem już we własnym rodzinnym interesie zastosować zdobytą praktyczną wiedzę w programowaniu i stworzyć nowy system do zarządzania firmą. Dodatkowo pokusiłem się o stworzenie nowego sklepu internetowego, ale to chyba za mało powiedziane. To taki kombajn e-commerce. Sklep ma kilka niezależnych (z punktu widzenia klienta) wersji językowych dedykowanych i działających w różnych krajach. Dziennie przybywa mu globalnie kilkudziesięciu nowych klientów, a miesięcznie sklepy notują dziesiątki milionów odsłon. Tutaj mogę powiedzieć - udało się. Coś z czego jestem dumny :-)

Przy okazji tworzenia sklepu pochłonął mnie temat marketingu w wyszkiwarkach. Zarówno SEM i SEO. Popełniłem przy tym certyfikat - wtedy nazywał się GAP (Google Advertising Professional). Zaczołem dużo czytać na temat pozycjonowania. Jedna z moich domen dostała BANa za dopelenie SWLami :-) , ale że nie byłem jeszcze biegły w tym temacie postanowiłem powierzyć "mój kombajn" profesjonalistą.

Praca dla korporacji

Tak jak pisałem wcześniej w moim bogatym życiorysie był epizod, gdy pracowałem dla QXL przy tworzeniu między innymi serwisu cokupic.pl . Praca przyjemna od 8 - 16. Własne biurko, fotel komputer, skrzynka pocztowa (nadal aktywna a to już przeszło trzy lata tam nie pracuje :-), kubek i miejsce w hierarchii ważnych i mniej ważnych programistów...

Jednak stwierdziłem, że nie nadaje się do pracy w tak zróżnicowanym zespole. Staram się być perfekcjonistą jeśli chodzi o programowanie i nie znosze jak ktoś robi coś na odwal się. Niestety było tam trochę takich osób które do swojej pracy podchodziły w ten sposób: byle działało i podczas programowania i czytania stworzonego przez nich kody te dwa słowa byłī widoczne w każdej linijce kodu...

W programowaniu zespołowym każdy ma przydzielone pewne zadanie i powinien się z niego rozliczyć w ten sposób, żeby inni mogli korzystać z jego pracy. W pewnym momencie, kiedy wszyscy działaliśmy pod presją czasu (oficjalna premiera nowego serwisu) zaczęły wchodzić na światło dziennie błędy programistyczne członków naszego zespołu.

Byłem przekonany, że skoro wiadomo kto i co zawalił to zostaną wyciągnięte wobec takiej osoby jakieś konsekwencje, ale niestety tak się nie stało. Zamiast tego ja dostałem dodatkową porcje zadań do poprawienia "po kimś". Miało to też swoją dobrą stronę - w pełni opanowałem programowanie w Symfony, którego używam po dziś dzień...

Tak czy inaczej doszedłem do wniosku, że praca w korporacji nie jest dla mnie i zdecydowanie muszę poszukać czegoś innego...

Historyczne rozkminki

Moja praca magistersko-inżynierska dotyczyła e-handlu, a częścią praktyczną była aplikacja do zarządzania nowoczesną firmą przy użyciu wszystkich możliwych źródeł dochodu w tym allegro.

Miałem o tym pewne pojęcie bo jednocześnie do studiowania pracowałem w rodzinnej firmie e-commerce, która swoje początki miała również w allegro, a swoje początki miała pod koniec lat dziewięćdziesiątych kiedy w Polsce tak naprawdę Internet raczkował.

Jeśli wtedy bym miał więcej rozumu w głowie to bym inwestował w domeny tak jak mój dziadek inwestował w ziemie. Jeśli sobie pomyśleć, że takie domeny jak opony.com były sprzedane za setki tysięcy złotych to aż się łza w oku kręci. A propos domen to pierwszą kupiłem w 2001 roku, ale niestety byłem też młody i głupi i oczywiście nie przedłużyłem jej bo ... wyjechałem na wakacje z przyjaciółmi :-)

Wracając jeszcze do studiów i pracy magisterskiej to dzięki temu, że wybrałem ten temat zgłębiłem jeszcze bardziej programowanie w php, allegro webapi, komunikacje soap i stworzyłem swój własny framework. To z kolei otworzyło mi drogę do pracy w takich firmach jak QXL (allegro.pl), ale o tym później...

PHP - jak to się zaczęło

O tym, że zostanę informatykiem widziałem już w podstawówce, kiedy to mój nauczyciel uczył nas jak wygwizdać dźwięk jaki wydawał modem łącząc się z Internetem. W liceum trafiłem do klasy o profilu matematyczno informatycznym (cztery lata stracone jeśli chodzi o programowanie) i później studia, które przesądziły o tym do czego doszedłem dzisiaj.

Na studiach na przekór wszystkim wykładowcom do pisania programów i aplikacji na zaliczenie zamiast Javy stosowałem PHP. Ile razy słyszałem, że tego nie da się napisać w PHP nie wspomnę... ale napiszę, że zawsze się udawało. Pewnego dnia dostałem wyzwanie i prowadzący laboratoria (na drugich zajęciach) powiedział, że jeśli wykonam pewne zadanie w PHP dostanę zaliczenie zarówno z ćwiczeń jak i wykładu. Przyjąłem wyzwanie. Haczyk miał tkwić w tym, że aplikacja miała być okienkowa.

Otrzymać zaliczenie laboratorii i wykładu na drugich zajęciach - boskie. Zobaczyć minę zbitego z tropu dr nauk informatycznych bezcenne :-)